Założenia programowe

Można bez żadnego ryzyka przyjąć, że od momentu, gdy człowiek jako gatunek biologiczny uzyskał zdolność uświadamiania sobie swojego samopoczucia i stanu zdrowia, ukształtował równocześnie negatywną postawę emocjonalną wobec choroby i wszelkich związanych z nią dolegliwości. Na przestrzeni wieków zmieniały się poglądy na przyczyny chorób, myślenie magiczne ustępowało miejsca wyjaśnieniom racjonalnym wynikającym z postępu wiedzy, ale zawsze człowieka charakteryzowało dążenie do walki z chorobą wszelkimi dostępnymi środkami.

Ponadto rozwój społeczny spowodował konieczność podziału ról, m.in. według zasady, że: „każdy może być chory, ale tylko niektórzy potrafią choroby leczyć”. Niezbędne jest w tym miejscu przypomnienie kulturowego rodowodu zawodu lekarza, lub szerzej – kwalifikowanego terapeuty. Najpierw była przecież wiara w to, że życie, zdrowie, choroby i śmierć dane są przez siłę nadprzyrodzoną:

„I tak wygnał człowieka, a na wschód od ogrodu Eden umieścił cheruby i płomienisty miecz wirujący,aby strzegły drogi do drzewa życia.”(pierwsza księga Mojżeszowa 3,24)

Uzasadnione i logiczne są więc wszelkie działania zmierzające do zapewnienia sobie przychylności Boga i to niezależnie od sposobu jego pojmowania. Stopniowo następowała jednak coraz pełniejsza personifikacja tej boskiej siły, zaczęto uznawać zdolność oddziaływania korzystnego (lub niekorzystnego) na zdrowie niektórych, szczególnie naznaczonych osób. Tym samym nastąpiło przeniesienie stosunku emocjonalnego do sił nadprzyrodzonych na konkretnych ludzi – kapłanów i pomazańców bożych, ale także czarowników, szamanów, znachorów a wreszcie – lekarzy i innych terapeutów. Równocześnie jednak dokonywał się postęp w upowszechnianiu wiedzy i umiejętności przywracania zdrowia. Już nie tylko osoby wybrane, ale ogół ludzi zaczynał rozumieć biologiczne, psychologiczne i społeczne uwarunkowania zdrowia i choroby. Szybko jednak okazało się, że wiedza w tym zakresie staje się na tyle obszerna, iż jest niemożliwe, aby wszyscy ją opanowali na swój prywatny użytek. Hamowałoby to ponadto ogólny rozwój społeczny, bo podobny problem powstał w odniesieniu do wszystkich innych dziedzin wiedzy. Wyjście było tylko jedno – rozwój wiedzy i umiejętności poszczególnych ludzi mógł się od pewnego momentu w historii rozwoju człowieka dokonywać tylko w ramach dość wąsko zakreślonych specjalności zawodowych: W rezultacie na obecnym etapie rozwoju cywilizacji staliśmy się wszyscy ogromnie uzależnieni nawzajem od siebie i właściwie nie mamy możliwości życia i przeżycia bez pomocy innych ludzi: Wywód ten służy do sformułowania tezy, że historyczny rodowód zawodu terapeuty nie zmienia faktu, iż dzisiaj wszyscy pracujemy w usługach wzajemnie sobie świadczonych. Nie ma zawodów ważniejszych i mniej ważnych, chociaż zawsze usługobiorca powinien mieć więcej praw, niż usługodawca. Dlatego aktor ma służyć widzowi, nauczyciel – uczniowi, terapeuta – pacjentowi, nigdy odwrotnie.

Do dalszych rozważań konieczne jest uświadomienie sobie pewnego dramatycznego paradoksu, jaki istnieje we współczesnej medycynie, na obecnym etapie jej rozwoju. Otóż na przestrzeni wieków nastąpił spektakularny rozwój dwóch, spośród trzech, sposobów ratowania życia i przywracania zdrowia człowiekowi dotkniętemu chorobą. Jeden z tych sposobów to wielusetletnie doskonalenie różnych mikstur, co doprowadziło nas do współczesnych wspaniałych osiągnięć farmakologii i farmakoterapii. Drugim sposobem były i są różnorodne oddziaływania manualne (wspomagane coraz doskonalszą aparaturą), które doprowadziły do znakomitych rezultatów chirurgię a także współczesną fizykoterapię. Zwróćmy jednak uwagę na fakt, że te dwa główne nurty współczesnej medycyny traktują człowieka – pacjenta, jakby był on żywą maszyną, która trochę lub mocno się czasami „psuje” i którą trzeba „zreperować”. Współczesne leczenie w ogromnej większości przypadków polega więc na takiej ingerencji w organizm człowieka, jakby był on pozbawiony centralnego ośrodka dyspozycyjnego, układu programującego przebieg wszystkich reakcji w organizmie a więc ośrodkowego układu nerwowego (OUN). To trochę tak, jakby człowiek pracujący z komputerem, niezadowolony z efektów uzyskiwanych na monitorze, ingerował bezpośrednio w obraz zakłócony działaniem wirusa komputerowego, rezygnując z ingerencji polegającej na wprowadzeniu nowego, antywirusowego programu. Faktem jest, że wieki całe złożyły się na to, iż znacznie lepiej umiemy ingerować w obraz choroby, niż w program zdrowia zawarty w mechanizmach kierujących procesami samoregulacji.

Tymczasem leczenie zapoczątkowane kiedyś przez czarowników i szamanów, którzy posługiwali się między innymi technikami psychologicznego i społecznego oddziaływania na swoich pacjentów – to trzeci sposób oddziaływania leczniczego, który został przez wiele lat zaniedbany a nawet potępiony. Dopiero od niedawna odżywa w postaci medycyny uniwersalistycznej, holistycznego podejścia do zdrowia i choroby. Dziś nie ulega już wątpliwości, że istnieje ścisły związek pomiędzy „psyche” i „somą” wynikający z jedności psychofizycznej organizmu. Oznacza to, że każde zjawisko psychiczne ma swój wymiar somatyczny i wszystko to, co somatyczne wpływa na nasz stan psychiczny. Ta realizująca się w tysiącach procesów wewnętrznych zależność może niekiedy przybierać formy zjawisk nieprawidłowych a więc zaburzeń lub choroby. Choroba i jej wpływ na psychologiczne mechanizmy kierujące funkcjonowaniem człowieka była wielokrotnie przedmiotem analiz teoretycznych i badań empirycznych. W ostatnich latach – w związku z rozwojem psychoneuroimmunologii – analizie poddaje się także zależność odwrotną a więc wpływ mechanizmów psychologicznych i psychosomatycznych na powstawanie większości albo nawet wszystkich chorób gnębiących człowieka. Jeśli tak, to chorobę (jakąkolwiek) trzeba rozumieć jako zakłócenie powstające w tym układzie lub trwale uszkodzenie jego elementów. Śmierć to ostateczne załamanie i ustanie procesów homeostatycznych. Czym jest zatem leczenie? W tym rozumieniu leczenie jest zawsze wspomaganiem homeostazy, działaniem zmierzającym do przywrócenia w możliwie najpełniejszym wymiarze tego, aby człowiek – układ samoregulujący się – mógł żyć samodzielnie, bez ustawicznego specjalistycznego wsparcia. Oczywiście w miarę postępującej niewydolności tego układu następuje jego coraz dalej posunięte protezowanie chirurgiczne, farmakologiczne, psychoterapeutyczne lub poprzez wspomaganie społeczne.

Rzecz ciekawa – współczesna medycyna, wiedząc o tych zależnościach, nader często pomija je przy tworzeniu programów postępowania diagnostycznego i terapeutycznego. A przecież takie właśnie pojmowanie zdrowia i choroby istnieje od blisko sześćdziesięciu lat w definicji zdrowia przyjętej przez WHO, gdzie jest ono rozumiane, jako dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny!

Trzeba też podkreślić, że w kontakcie pomiędzy terapeutą a pacjentem, prócz wszystkich elementów formalnych i technicznych, ważne są także imponderabilia. Chodzi o to, czego już nie uczą na żadnej uczelni, bo ma to związek z trudnymi do określenia cechami osobowości terapeuty, który zawsze, niezależnie od przyjętej koncepcji teoretycznej oraz stosowanej techniki, oddziałuje na pacjenta w dużym stopniu sobą, czyli sam staje się narzędziem w podjętym postępowaniu. Być może właśnie w cechach osobowości terapeutów zawarta jest odpowiedź na pytanie, dlaczego tylko niektórzy z nich odnoszą sukcesy w swej pracy i to niezależnie od formalnego poziomu przygotowania! A jakie znaczenie mają powyższe rozważania dla naszego programu działania?

Podstawowym zamierzeniem organizatorów Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego jest integracja specjalistów o zróżnicowanym wykształceniu w celu poszukiwania możliwości ich współdziałania w profilaktyce, rozwiązywaniu problemów rozwojowych oraz zdrowotnych określonych grup pacjentów. Sprzyjać to będzie z pewnością podmiotowemu traktowaniu pacjenta, dostrzeganiu jego dominującego ponad wszystkim – człowieczeństwa. Tym samym zależy nam na przeciwdziałaniu zdecydowanie szkodliwym dla procesu kompleksowej terapii, wyraźnie zauważalnym tendencjom separatystycznym poszczególnych grup zawodowych uczestniczących w tym procesie. Nasi członkowie – programowo – skupiają się wokół idei mądrego jednoczenia oraz współpracy tych wszystkich, którzy mogą i potrafią stosować jakąkolwiek kwalifikowaną terapię dla dobra osób potrzebujących takiej pomocy.

(oprac. Lechosław Gapik)